Jump to content

NEW VIDEO: The EASIEST Way to Stop Gaming

[PL] 1UP - Time to level up


fil

Recommended Posts

Hi everyone,

after writing my first journal post I've realised I can't fully express my feelings in foreign language. Hope I don't break any forum rules but I want to keep this journal in Polish (as a mirror version for english one)

Jednak bardzo ciężko jest mi przelać myśli na papier używając języka obcego. Chyba niewielu nas, polaków, jest tu na forum, ale nawet dla samego siebie chcę ten dziennik prowadzić. Obiecałem @hycniejsy, że napiszę swój pierwszy post w piątek, ale nagła choroba całkowicie wyjęła mi 2 dni z życia.

W związku z wyżej wspomnianą chorobą jestem już kilka dni gaming-free, więc można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty. Co prawda próbowałem już rzucić granie parę razy, ale za każdym razem uzależnienie wracało. Pętla mojego uzależnienia wygląda tak, że gram maniakalnie w jakąś grę tak długo, póki poziom nienawiści do samego siebie osiągnie szczyt i postanowię z dnia na dzień rzucić całkowicie granie. Taki okres grania potrafi trwać od miesiąca do nawet pół roku, a przerwy zwykle są o połowę krótsze. W trakcie przerw początkowo jest super - znajduję sobie jakieś produktywne zajęcie i mam na to zajawkę. Niestety niedługo później zaczynam oglądać filmiki na youtube związane z grami. Podsycają mój apetyt na granie, to rośnie i rośnie... aż w końcu nadejdzie dzień słabości i wtedy uzależnienie wie, że może uderzyć. I tak o to wracam do punktu wyjścia - czyli znowu ciąg niezdrowego grania.

Dzień spędziłem na sprzątaniu. Moje miejsce było całkowicie zasyfione przez ostatnie kilka miesięcy. Aż wstyd się przyznać w jakim syfie żyłem i nic nie robiłem, żeby to poprawić. Jest filmik pewnego gościa, gracza World of Warcraft, który oprowadza przed kamerą po swoim zrujnowanym pokoju (https://www.youtube.com/watch?v=uzy1uUgeRPI). Moje miejsce można określić jako 'porównywalne'. 

Niestety nie był to akt bezpośrednio związany z zarzuceniem grania, a po prostu czuję nóż na gardle, bo za dni kilka odwiedzą mnie rodzice i byliby niezmiernie zawiedzeni widząc jak całkowicie nie radzę sobie w życiu. Nie chcę krzywdzić ich tak jak bardzo krzywdzę siebie. Mimo wszystko sprzątanie było całkiem budującym zajęciem, dało mi sporo nadziei i motywacji na zmiany na lepsze. Najdziwniejsze jest to, że najtrudniejszym elementem było zrobienie pierwszego kroku... potem już poszło jak po sznurku. Było relaksująco i przyjemnie. Aż wstyd, że nie mogłem się za to wziąć przez tak długi czas. Jest już prawie czysto, zostało jeszcze tylko kilka godzin pracy.

Przy okazji sprzątania wróciło mi też trzeźwe spojrzenie nie tylko na moje mieszkanko, ale również na mój wygląd. Niestety, ale okropnie się zapuściłem. Muszę to poprawić i na pewno wezmę się za to w najbliższym czasie. Tutaj jestem pozytywnie nastawiony i wiem, że dam radę! Ważne, że wyczułem moment 'przegięcia' wcześniej niż później.

Jutro będzie łatwy dzień, bo grafik w pracy jest bardzo napięty, a cały wolny czas w domu poświęcę na sprzątanie. Cóż, szykuje się kolejny wpis z cyklu "perfekcyjna pani domu"  :D

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 66
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Hello fil!

I want to make sure that you're able to understand my English, so I'll reply to this entry in Polish.

Cieszę się, że dotrzymałeś obietnicy. To jest genialna decyzja na twoją nadchodzącą ścieżkę życiową. Tak trzymaj, i wszystko się dobrze ułoży!

W związku z wyżej wspomnianą chorobą jestem już kilka dni gaming-free, więc można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty. Co prawda próbowałem już rzucić granie parę razy, ale za każdym razem uzależnienie wracało. Pętla mojego uzależnienia wygląda tak, że gram maniakalnie w jakąś grę tak długo, póki poziom nienawiści do samego siebie osiągnie szczyt i postanowię z dnia na dzień rzucić całkowicie granie. Taki okres grania potrafi trwać od miesiąca do nawet pół roku, a przerwy zwykle są o połowę krótsze. W trakcie przerw początkowo jest super - znajduję sobie jakieś produktywne zajęcie i mam na to zajawkę. Niestety niedługo później zaczynam oglądać filmiki na youtube związane z grami. Podsycają mój apetyt na granie, to rośnie i rośnie... aż w końcu nadejdzie dzień słabości i wtedy uzależnienie wie, że może uderzyć. I tak o to wracam do punktu wyjścia - czyli znowu ciąg niezdrowego grania.

Nieźle, też ostatnio się rozchorowałem, więc to daje sporo do myślenia.

Co do Twojego systemu, mechanizmu, pętli, to muszę Ci przyznać, że nie jesteś sam. Ja mam dokładnie tak samo.

Z tego da się wyjść, ale to wszystko jest długotrwałym procesem. Jesteś w stanie osiągnąć wolność od gier jeżeli będziesz aktywny w tej społeczności.

Pomagając innym ludziom z problemem który sam masz, będziesz się czuł nieporównywalnie lepiej niż gdybyś tylko egoistycznie brał od innych ludzi wszystko co Ci tutaj chcą dać. Pamiętaj o tym.

Dzień spędziłem na sprzątaniu. Moje miejsce było całkowicie zasyfione przez ostatnie kilka miesięcy. Aż wstyd się przyznać w jakim syfie żyłem i nic nie robiłem, żeby to poprawić. Jest filmik pewnego gościa, gracza World of Warcraft, który oprowadza przed kamerą po swoim zrujnowanym pokoju (https://www.youtube.com/watch?v=uzy1uUgeRPI). Moje miejsce można określić jako 'porównywalne'.

Ok, to znaczy, że zapuściłeś to mieszkanie, ale jeszcze nic straconego, tym bardziej, że masz motywację ku temu, aby je posprzątać. W końcu sam napisałeś:

Niestety nie był to akt bezpośrednio związany z zarzuceniem grania, a po prostu czuję nóż na gardle, bo za dni kilka odwiedzą mnie rodzice i byliby niezmiernie zawiedzeni widząc jak całkowicie nie radzę sobie w życiu. Nie chcę krzywdzić ich tak jak bardzo krzywdzę siebie.

To jest dobre clue na początek - zarówny ty jak i ja nie chcemy krzywdzić naszych bliskich przez to, że gramy. Że gramy i to zdecydowanie zbyt długo, dużo dłużej niż jest to normalne (więcej niż 21 godzin tygodniowo podchodzi pod uzależnienie)

Dlatego też trzeba się skupić na tym, żeby inni przez nas nie cierpieli, a wtedy też nie będziemy cierpieć my sami.

Przy okazji sprzątania wróciło mi też trzeźwe spojrzenie nie tylko na moje mieszkanko, ale również na mój wygląd. Niestety, ale okropnie się zapuściłem. Muszę to poprawić i na pewno wezmę się za to w najbliższym czasie. Tutaj jestem pozytywnie nastawiony i wiem, że dam radę! Ważne, że wyczułem moment 'przegięcia' wcześniej niż później.

Jutro będzie łatwy dzień, bo grafik w pracy jest bardzo napięty, a cały wolny czas w domu poświęcę na sprzątanie. Cóż, szykuje się kolejny wpis z cyklu "perfekcyjna pani domu"  :D

A jak to u Ciebie wygląda z wychodzeniem na zewnątrz, do ludzi? W końcu to tam trzeba się odpowiednio dobrze zaprezentować. Czy to jest dla Ciebie normą, że spędzasz większość czasu w mieszkaniu, czy raczej w towarzystwie innych osób?

Co do wpisów, to warto się po prostu wpisywać codziennie. Choćbyś miał napisać "Wstałem, zjadłem śniadanko, posprzątałem dwie szufladki i poszedłem spać". To buduje w Tobie systematyczność, a także pozwala oddać się refleksji na temat tego, jak minął dany dzień. Łatwiej to wtedy się uzyskuje, niż gdy mamy do porównania np. cały tydzień albo miesiąc.

Pozdrawiam Cię serdecznie, Mad Pharmacist

Link to comment
Share on other sites

(więcej niż 21 godzin tygodniowo podchodzi pod uzależnienie)

Jeśli wrócę pamięcią do czasów gimnazjum, to wtedy się mówiło, że 21 godzin tygodniowo podchodziło pod odwyk albo szlaban na komputer :D

A jak to u Ciebie wygląda z wychodzeniem na zewnątrz, do ludzi? W końcu to tam trzeba się odpowiednio dobrze zaprezentować. Czy to jest dla Ciebie normą, że spędzasz większość czasu w mieszkaniu, czy raczej w towarzystwie innych osób?

Jedyny czas poza domem to praca. Biurowa, po 8 godzin dziennie, w 'nieformalnym' IT. Widuje się tylko z programistami (i to w dodatku płci męskiej), więc za bardzo nie odstaje od towarzystwa wyglądem. Tutaj raczej nie ma typów macho... więc też za bardzo nie czuję nacisku z zewnątrz. Ale muszę przyznać, że niska samoocena wyglądu powstrzymuje mnie przed podjęciem innych aktywności.

 

Bardzo cieszy mnie Twoja odpowiedź. Odwiedzałem kilka razy dziennie ten wątek, czekając na jakiś odzew. Dzięki za miłe powitanie i odpowiedź od serca ! :)

Link to comment
Share on other sites

Dzień #2

To dopiero początek, ale już zaczyna się pasmo niepowodzeń. Chociaż jak by na to spojrzeć z innej strony to lepiej uczyć się upadków z niska, niż z wysoka :D . Miałem w pracy bardzo stresujący dzień. Zamykają dział i nie wiem co się ze mną stanie. Dowiem się dopiero w poniedziałek i absolutnie nie potrafię poradzić sobie z emocjami, które teraz we mnie siedzą. Nie potrafiłem być absolutnie produktywny, cały czas myślałem, że zaraz zwymiotuję i jeszcze wdawało się zmęczenie po weekendzie (to akurat echa choroby).

Po takim początku dnia ciężko mi było zrealizować cel na popołudnie - czyli posprzątać mieszkanie do końca. Tak faktycznie zabrałem się za to dopiero po 22, ale szybko skończyłem, bo zorientowałem się, że przecież jest już po ciszy nocnej. Ża-łos-ne. Popołudnie w domu spędziłem na prokrastynacji. Jak zwykle dawka tego samego no-brainera na youtubie. No i pobawiłem się trochę dłużej z psem, ale to tylko w imię odroczenia tego co nieuniknione.

Ale muszę przyznać, że powrót do mieszkania, które jest w zdecydowanie lepszym stanie niż dotychczas było miłym uczuciem. Chciałbym je odczuwać częściej.

Do sprzątania zakupiłem sobie audiobooka "Magia sprzątania". Jestem po pierwszych kilkudziesięciu minutach (w sumie audiobook ma 5h, czyli ok 250 stron w przeliczeniu na książkę) i można streścić ją w zdaniu "Wyrzuć to co jest Ci niepotrzebne". Autorka w okół tej idei buduje całą  filozofie i jak mantrę powtarza, że należy pozbywać się rzeczy, które nie dają nam radości. Z jednej strony podoba mi się idea takiego materialnego minimalizmu, ale w wypadku autorki książki jest to chyba zestaw zachowań obsesyjno-kompulsywnych. Mimo wszystko słucham dalej i w między czasie przenoszę stosy rzeczy z pokoju do pokoju. 

Zapisałem sobie dwie myśli z w/w książki:

Można wydzielić 3 typy ludzi (na podstawie ich działań).

a) "Nie potrafię tego wyrzucić"
b) "Nie potrafię tego odłożyć na miejsce"

c) "NIe potrafię tego ani odłożyć na miejsce, ani wyrzucić"

Autorka zaznacza przy tym, że jeszcze nigdy nie spotkała w swoim życiu osoby typu a), 90% ludzkości do c), a 10% to b). 

Skup się na tym co chcesz zostawić, a nie co wyrzucić

Wziąłem wolne w pracy, aby rano dokończyć sprzątanie. Wynająłem też sprzątacza na popołudnie. Wstydzę się tych decyzji :/

Nie mam siły na napisanie notki w angielskim dzienniczku. Wyszło trochę depresyjnie, ale w końcu to Blue Monday.

Jutro chcę się po prostu wyspać, a w środę ustawić swoje cele, które będę kolejno realizować. Wpadłem na pomysł, że zamiast zajmować się jawnym likwidowaniem złych nawyków, to po prostu skupie się na realizowaniu swoich celów. W taki sam sposób w jaki skupianie się na graniu eliminowało moje dobre nawyki (np. przyrządzanie sobie zdrowych posiłków), tak i teraz wykorzystam tę samą broń, ale w szczytnym celu! Taki reverse engineering...chyba :D 

 

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj (a właściwie wczoraj, bo piszę ten post rano) udało mi się zrealizować cel - wyspałem się. Całe 13 godzin błogiego snu. 

Przepisem na udane życie jest stawianie sobie bardzo łatwych w realizacji celów :D 

Edited by fil
Link to comment
Share on other sites

Polski dziennik to bardzo dobry pomysł, sprawia że czuję się tu bardziej "swojsko". :)

To co mi pomogło na początku detoksu to napisanie wizji jak chciałbym żeby wyglądało moje życie. Następnie napisałem co powinien robić by stało się to rzeczywistością i tego się trzymałem. Np. jestem genetycznie chudy, w mojej wizji widzę się jako dobrze zbudowanego więc zadbałem o swoją diete i przez ostatnie pół roku przytyłem 10 kilo. Staram się regularnie ćwiczyć, uwidoczniły się moje mięsnie. Chce być wykształcony więc i zacząłem się lepiej uczyć. itd.

Zauważyłem, iż każdy swoją decyzje o przerwaniu nałogowego grania, zaczyna od zawiedzenia innych. To czego ja najbardziej się wstydzę, to oszukiwanie swojej dziewczyny że źle się czuję, lub że muszę zostać w pracy, tylko po to by dobić expa. Żałosne, lecz to doprowadziło do lepszego człowieka którym jestem dziś i z dnia na dzień staram się być jeszcze lepszy.
Nie można zmienić przeszłości, lecz pamiętaj, że to TY decydujesz do czego ta przeszłość doprowadzi. Więc nie poddawaj się i pamiętaj, że masz u nas wsparcie.

Skoro pracujesz w IT, może dobrym pomysłem by było zapoznanie się z tematem freelancingu. Dzięki temu możesz zyskać zabezpieczenie w razie utraty pracy.

Pozdrawiam, Piotr.

Link to comment
Share on other sites

Brawo!

(Did I do that right? xD)

Hell yea!

However, you can also say "gratuluję" which means "I congratulate you" in Polish :)

 

Co do Twojego wpisu, a właściwie wpisów, @.

Myślę, że na sam początek warto iść nawet w pozytywne ekstremum trochę za bardzo niż się ograniczać. W sensie, że jeżeli wcześniej Twój pokój był totalną "jaskinią" to lepiej, żebyś posprzątał wręcz jak ta obsesyjna kobieta, niż wcale albo po łebkach. Później to się wszystko ustabilizuje, bo lepiej jest po prostu działać, niż perfekcyjnie nie działać.

To samo ze snem. Dobrze, że masz czas na wypoczynek, na początku drogi bez gier trzeba go nieco więcej niż zwykle, ale później wszystko się wyrównuje.

 

Link to comment
Share on other sites

1. To co mi pomogło na początku detoksu to napisanie wizji jak chciałbym żeby wyglądało moje życie

2. Skoro pracujesz w IT, może dobrym pomysłem by było zapoznanie się z tematem freelancingu

Piotrze,

otrzymałem dzisiaj identyczną radę. Brzmi bardzo mądrze i sensownie. Postaram się do wykonać.

Jestem dzisiaj bardzo bliski zagraniu w cokolwiek (może o tym później w moim wpisie pamiętnikowym) i odwiedziłem czat gamequitters żeby się do tego przyznać. Ktoś mi poradził, żeby po prostu zrobić coś co przybliży mnie do moich celów. Odpisałem, że nie mam żadnych celów. Na to dostałem świetną odpowiedzieć: no to właśnie znalazłeś cel - znajdź swoje cele!

Freelancing to dobry pomysł, ale najpierw muszę ogarnąć się życiowo :/

Brawo!

(Did I do that right? xD)

Oh, hi Cam! Great seeing you here :)

Myślę, że na sam początek warto iść nawet w pozytywne ekstremum trochę za bardzo niż się ograniczać.

Trzeba skorzystać z początkowej motywacji! Aczkolwiek jedna z moich partnerek zawsze radziła mi, że kiedy biorę się za zmiany nie od razu "pełną gębą", bo jak już minie początkowa fala motywacji to trudno będzie utrzymywać nawyk. Wtedy z poczucia bezradności poddajemy się.

W końcu z jakiegoś powodu "guru motywacji" przypominają, że jeden mały kroczek, ale powtórzony tysiąc razy, jest zacznie bardziej efektywny aniżeli jeden duży [teraz akurat przytaczam Bruca Lee :D]

Edited by fil
Link to comment
Share on other sites

 

Myślę, że na sam początek warto iść nawet w pozytywne ekstremum trochę za bardzo niż się ograniczać.

Trzeba skorzystać z początkowej motywacji! Aczkolwiek jedna z moich partnerek zawsze radziła mi, że kiedy biorę się za zmiany nie od razu "pełną gębą", bo jak już minie początkowa fala motywacji to trudno będzie utrzymywać nawyk. Wtedy z poczucia bezradności poddajemy się.

W końcu z jakiegoś powodu "guru motywacji" przypominają, że jeden mały kroczek, ale powtórzony tysiąc razy, jest zacznie bardziej efektywny aniżeli jeden duży [teraz akurat przytaczam Bruca Lee :D]

Bruce Lee to nie taki "guru". Ja bym za guru brał ludzi, którzy gadają o tym jak być zmotywowanym, a sami nic w życiu nie osiągnęli poza tym, że zarobili na ludziach, którzy chcieli być zmotywowani. Chore i błędne koło Robertów Kiyosaki, Brianów Tracy, a w Polsce jakichś Grzesiaków, Jakubiaków i tak dalej.

Co do motywacji, to szczerze, nie jest ona aż tak ważna. To jest wartość, która jest inna nawet w różnych porach tego samego dnia. To co istotne, to żeby skupić się i zbudować w sobie dyscyplinę. Bo wtedy masz prawdziwą motywację bez względu na warunki w jakich będziesz musiał robić dany nawyk - chociażby sprzątanie.

Link to comment
Share on other sites

Przez 2 ostatnie dni zmagałem się z ogromną rządza zagrania. Nie potrafię się odnaleźć w świecie gdzie sam muszę zdecydować co mogę zrobić i za co się zabiorę. Lgnę do rzeczy, które po prostu wyłącza mnie ze świata na cały czas. Tak na prawdę to z chęcią bym po prostu spał cały czas od momentu wyjścia z pracy, aż do pójścia do niej (bo swoją pracę lubię. jedyna co daje mi poczucie spełnienia).


W środę, zamiast grania, oddałem się binge-watchem serialu Vikings. Nie jestem za bardzo osobą lubiącą seriale, bo zwykle historia jest tandetna i czuję, że oglądam coś, co zostało zaprojektowane żeby ciągnęło się w nieskończoność. Takie uczucie zmanipulowania odrzuca mnie. Niestety, ale klimat Vikingów bardzo mnie zachęcił do powrotu do Wiedźmina lub Cvilizacji. Przerwałem też swój ciąg abstynencji od PMO. Nie podjąłem jawnie wyzwania  z zaprzestaniem masturbacji, ale miałem już około tygodniową przerwę i mimo wszystko zerwanie tego wzbudziło poczucie winy.

W czwartek zarazem dzień był trochę inny dzień. Miałem wizytę u psychoterapeuty, którą zaklepałem sobie już w grudniu, ale całkowicie o niej zapomniałem. Myślałem nad odwołaniem jej, ale skoro to tylko godzinka to może warto skorzystać. Wizyta mi się nie podobała, dała jakiś początkowy boost do motywacji, ale jak tylko wróciłem do domu to poległem. Znowu zmagałem się z rządzą zagrania. Udało mi się wytrzymać, ale za to przerwałem przerwę w piciu Coli (nienawidzę tego nawyku) i jedzeniu fastfooda. Resztę dnia spędziłem na youtubie.

Na sesji usłyszałem, że mam analityczny umysł (albo raczej zostałem zaszufladkowany po tym jak przyznałem się do zawodu programisty) i że takie osoby jak ja boją się niewiedzy, więc muszą mieć plany, todo-listy, bo to ich nie przytłacza tylko zachęca (świadomy ogrom pracy jest mniej zniechęcający niż brak wiedzy ile pracy jest do zrobienia). Zaproponowano mi zainteresowanie się filozofią kaizen, robieniem małych kroczków i nie babrania się w przeszłości, tylko zainteresowaniem tego co jest tu i teraz. 

Chyba byłem zbyt negatywnie do sesji. Wybiorę się jeszcze raz, we wtorek. Jeśli do 3. spotkania nic nie zatrybi to zrezygnuję.

Jutro zostanie podjęta decyzja czy zostaję w firmie czy muszę znaleźć coś nowego. Stresuję się. Muszę zaktualizować CV

Link to comment
Share on other sites

O, jednak wciąż mam pracę. Co prawda w innej technologii, ale u tego samego pracodawcy. Po powrocie poszedłem spać, wstałem o 6:00 następnego dnia. Bardzo dużo śpię, ale ciągle czuję się zmęczony.

Link to comment
Share on other sites

A jak było na psychoterapii? Tylko pytam bo mnie to interesuje ze względu na zboczenie zawodowe. A jednocześnie sam trochę nad tym myślę, chociaż raczej się nie zdecyduję. Ale nie spodziewałem się, że komuś się może aż tak bardzo nie podobać.

A kim jesteś z zawodu? Detektywem :D ?

Z tego co mi się wydaje miałem sesję w typie psychoterapii zorientowanej na proces. Chyba większe nadzieję pokładam w poznawczo-behawioralnej. Dodaj do tego mój strach przed uzależnieniem się emocjonalnym i poczucie, że mogę być po prostu wykorzystany finansowo przez terapeutę spowodowało, że byłem (chyba) zbyt sceptycznie nastawiony.

Muszę tam się wybrać ponownie, ale tym razem z optymistycznym nastawieniem.

 

Link to comment
Share on other sites

Psychologiem. Tu nastawienie nie ma żadnego znaczenia, liczy się tylko to że masz jakiś problem. Nie wiem, jak on prowadzi tą terapię, ale jeśli to jest coś takiego jak się spodziewam, to nie spoczywają tu na Tobie żadne, jakiekolwiek oczekiwania. Najważniejsze, żeby nie maskować swoich uczuć, chociaż wiadomo, że nie będzie na początku zaufania między wami. A może nawet nigdy. Ale terapia się tak naprawdę nie zacznie, dopóki to zaufanie nie powstanie. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Ja też jestem za poznawczo-behawioralną, ona się opiera na rzeczwistych naukowych podstawach w przeciwieństwie do całej reszty.

Link to comment
Share on other sites

Nie mam ochoty tu pisać, bo na prawdę nie ma o czym. Nic się u mnie nie dzieję i czuję, że się nie przykładam. Ale gdybym dzisiaj nie napisał tego wpisu, to już pewnie totalnie bym sobie odpuścił pisanie tego pamiętnika :/ 

Sobotę spędziłem na uczelni i obijając się w domu. Nic nie zrobiłem z rzeczy, które by mnie posunęły dalej w postanowieniach. W niedzielę (dzisiaj) z dobrych rzeczy:

* wyszedłem pograć w squasha ze znajomym

* zrobiłem zakupy spożywcze na parę dni. Może w końcu przestanę się odżywiać na mieście (nie przygotowałem sobie żadnego posiłku w domu od miesięcy... mam tutaj wyrzuty sumienia głównie z powodów ekonomicznych)

* uzupełniłem swój profil na stronie, gdzie mam rozpisaną dietę i plan treningowy. To kroczek bliżej do wzięcia się za siebie.

* oglądałem wystąpienia Sandi Metz z różnych konferencji. Dodaje mi to kopa motywacji, póki co jeszcze nie wykorzystanej. Mam ochotę coś zakodzić dla własnej przyjemności

* jakimś sposobem wciąż jestem gaming-free :D 

Z tych złych rzeczy:
piłem colę, jadłem fastfood i pornografia.

Założyłem sobie konto na https://chains.cc/. Służy do budowania "łańcuchów" nawyków. Stworzyłem sobie 6 łańcuchów, które jutro uzupełnię po raz pierwszy. Wsród nich jest:
1. Jedzenie w domu (koniec z jedzeniem na mieście)

2. Brak papierosów (tylko w pracy... presja otoczenia)

3. PMO free (nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzę...)

4. Gaming-free (jakoś idzie, już chyba 10 dni jestem czysty)

5. Alcohol-free (nie wiem czy to ma sens, bo nie mam problemów z nałogowym piciem. Odmawianie sobie dla samego faktu domawiania może mnie trochę odizolować społecznie...a i tak jestem już dosyć odizolowany)

6. Drugs-free (jestem czysty od narkotyków od dokładnie 4 miesięcy. Nie zapowiada się żebym złamał ciąg, ale fajnie mieć jakiegoś pozytywnego pewniaka wśród łańcuchów :D)

 

Edit: Dopiłem właśnie butelkę coli, więc dodam jeszcze łańcuszek abstynencji od tego diabelskiego napoju

Edited by fil
Link to comment
Share on other sites

że to właśnie psycholodzy potrafią najbardziej docenić siłę psychoterapii

Większość rzeczywiście uważa ją za nie wiadomo co. Mógłbym pójść na terapię uzależnień, ale nie zapłacę za nią a rodziców w życiu nie dam rady poprosić.

Nic się u mnie nie dzieję i czuję, że się nie przykładam

Mam to samo. Ale to chyba zależy od nas?

Link to comment
Share on other sites

Nie przespałem ani minuty od niedzieli i wciąż nie czuję się zmęczony. Nie mam pojęcia co się dzieję z moim ciałem.

Może w końcu czas się skupić na pozytywach, a dzisiaj ich trochę mam.

Udało mi się spełnić wszystkie założenia z łańcuszków:

Nie paliłem papierosów, nie piłem coli, brak PMO, brak grania, brak używek, ekstra!

Nawet przygotowałem sobie posiłki w domu na cały dzień i trzymałem się rozpisanych celów kalorycznych.

Mimo braku snu od ponad doby poszedłem na siłownie i wykonałem cały zaplanowany zestaw ćwiczeń. Na siłowni nie byłem z siebie zadowolony, ale teraz, parę godzin później, czuję ból w mięśniach, więc chyba dałem z siebie wystarczająco dużo.

Wieczór spędziłem w monarze, na spotkaniu anonimowych narkomanów. Nie ciągnie mnie już do narkotyków, ale chodzenie tam ułatwia proces abstynencji. Jestem tam raz za 6-7 tygodni. Dzisiaj odebrałem 'odznakę' za 3 miesiące czystości (a mam już 4 tak na prawdę!).

Słuchanie historii osób, które niszczą/niszczyły sobie życie dragami to bardzo silnie emocjonalna sytuacja. Leciały mi łzy kiedy słuchałem innych. Ja sam nic nie mówię na spotkaniach. Pomaga mi sam fakt bycie we wspólnocie... czuję się w miarę samotny tak na codzień. 

 

Nie potrafię składać zdań, już trochę kręci mi się w głowie ale wciąż nie czuję zmęczenia... kończę

Edited by fil
Link to comment
Share on other sites

Spałem 7h, ale byłem ekstremalnie zmęczony w pracy. Nic konstruktywnego, poza drzemką po lunchu, nie zrobiłem. Po powrocie z pracy po prostu leże i śpię. 
Taki stan zmęczenia powoduje u mnie ogromną chęć na złamanie wszystkich postanowień. Ale póki co się trzymam. Nawet rano byłem na siłowni, a po niej przygotowałem sobie posiłki na cały dzień.

Link to comment
Share on other sites

Hej, świetnie że się trzymasz!

Naprawdę super jest zobaczyć, że potrafiłeś dotrzymać swoich postanowień na kolejne 24 godziny!

Pamiętaj że od tego się wszystko zaczyna. Skoro wytrzymałeś 24 godziny w danym postanowieniu, to znaczy tyle, że możesz wytrzymać kolejne 24 i kolejne i kolejne. Wszystko jest kwestią czasu.

Fajnie, że chodzisz na wspólnotę, ja też kiedyś chodziłem na spotkania otwarte wspólnot i na pewno potrafi to pomóc, w szczególności gdy czujesz się samotny i odizolowany. Jeżeli dla Ciebie to działa, to tak trzymaj!

Przy okazji mam dla Ciebie radę, jeżeli czujesz się samotny np. wieczorem i nie wiesz co ze sobą zrobić - zacznij odpisywać na journale innych ludzi na tym forum. Nawet jedno zdanie, jakieś proste po angielsku, tak żeby dana osoba wiedziała, że może na Ciebie liczyć, nie jest sama z tym problemem. A przy okazji zaufaj mi, że sam poczujesz się o niebo lepiej, ponieważ też dałeś drugiej osobie porządną wartość, jaką jest obecność i czas. Nie trzeba nic więcej aby odpisywać na journale innych, tylko Twojej obecności i czasu. A to jest cholernie wartościowe. Pomyśl sobie tylko ile ludzie marnują dzisiaj czasu w durnej szkole, na głupiej uczelni czy w beznadziejnej pracy albo innych pożeraczach. Ty tego nie robisz - i to się naprawdę chwali.

Przy okazji, pamiętaj, że zawsze jak masz jakiś moment załamki czy coś takiego, albo po prostu nie wiesz co zrobić, to zawsze możesz napisać do mnie. Służę pomocą, bo w końcu na tym ma polegać Game Quitters, czyż nie?

Pozdrawiam, Mad Pharmacist

Link to comment
Share on other sites

1. Skoro wytrzymałeś 24 godziny w danym postanowieniu, to znaczy tyle, że możesz wytrzymać kolejne 24 i kolejne i kolejne. Wszystko jest kwestią czasu.

2. Pomyśl sobie tylko ile ludzie marnują dzisiaj czasu w durnej szkole, na głupiej uczelni czy w beznadziejnej pracy albo innych pożeraczach. Ty tego nie robisz - i to się naprawdę chwali.

1. Tego uczą na grupach anonimowych, żeby nie myśleć o swojej abstynencji w sposób "Do końca życia nie będę pił", tylko na "Dzisiaj nie wypiję". Tyczy się tak samo dowolnych innych uzależnień. Podoba mi się to podejście.

2. Ale ja właśnie robię wszystkie z tych 3! Marnuję czas na uczelni (nie wykorzystuje go efektywnie), jestem robolem dla jakiejś firmy IT, a czas wolny spędzam na oglądaniu głupot na YT (a wcześniej graniu :P )

 

 A teraz wpis z dzisiaj:

Nie mam ochoty jakoś za bardzo pisać, bo wróciłem do domu po 14 godzinach nieobecności. Nie czuję się fizycznie zmęczony, ale po prostu nie mam ochoty już nic robić. 

Rano dostałem wiadomość od @hycniejsy, który zaprosił mnie do jego 1000 days challenge. Będzie moim 'wsparciem', a ja będę wspierał @Piotra. Bardzo mi miło, że zostałem zaproszony do grona. 

Co do moich postanowień to już od rana zapowiadało się, że będzie kiepsko. Po przespaniu 15 godzin (od dnia poprzedniego do 8 następnego) oczywiście nie miałem przygotowanych posiłków, więc ochota na jedzenie na mieście wzrosła. W biurze powitała mnie znajoma, która tak po prostu kupiła mi drożdżówkę. Nie potrafiłem jej odmówić, z dwóch powodów.

Jeden: po prostu jestem słaby psychicznie, nie mam swojego zdania, zero asertywności.

A dwa: Odmowa wiązałaby się z niejawnych oświadczeniem, że "odchudzam się". Mam ogromną barierę przed mówieniem komukolwiek o swoich dowolnych postanowieniach, a szczególnie już tymi związanymi z jedzeniem/fitness. Nienawidzę głupich uwag (złośliwości?) nawiązujących do moich postanowień. Strach przed nimi pewnie wyniosłem z domu. Domyślam się, że gdzieś podświadomie działa też mechanizm obawy przed porażką. Jeśli o postanowieniu wiem tylko ja, to tylko ze sobą będę się musiał zmierzyć w przypadku porażki.

Po takim starcie dnia już powoli sobie mentalnie odpuszczałem z innymi postanowieniami. Skoro złamałem jedno, to złamie i inne. Całe szczęście jakoś przetrwałem i skończyło się tym, że złamałem tylko postanowienie jedzenia posiłków domowych. Na lunch poszedłem ze znajomymi do okolicznej knajpy i innych posiłków tego dnia już nie konsumowałem (mimo, że miałem ogromną ochotę na fastfooda...). 

Udało mi się zachować abstynencję od PMO, piłem tylko wodę (żadnej Coli ani podobnych), byłem na siłowni, napisałem ten post, nie grałem i nie zażyłem żadnych używek. Chyba bilans dnia jest na plusie.

Jeśli chodzi o pracę to straciłem jakikolwiek zapał i motywację do wykonywania jej. Myślę nad jej zmianą, ale wiem, że to problem leży we mnie, a nie w miejscu pracy. Właściwie to aktualnie podczas godzin pracy jestem całkowicie nieproduktywny. Czuję się z tym bardzo winny.

 

Link to comment
Share on other sites

1. Skoro wytrzymałeś 24 godziny w danym postanowieniu, to znaczy tyle, że możesz wytrzymać kolejne 24 i kolejne i kolejne. Wszystko jest kwestią czasu.

2. Pomyśl sobie tylko ile ludzie marnują dzisiaj czasu w durnej szkole, na głupiej uczelni czy w beznadziejnej pracy albo innych pożeraczach. Ty tego nie robisz - i to się naprawdę chwali.

1. Tego uczą na grupach anonimowych, żeby nie myśleć o swojej abstynencji w sposób "Do końca życia nie będę pił", tylko na "Dzisiaj nie wypiję". Tyczy się tak samo dowolnych innych uzależnień. Podoba mi się to podejście.

2. Ale ja właśnie robię wszystkie z tych 3! Marnuję czas na uczelni (nie wykorzystuje go efektywnie), jestem robolem dla jakiejś firmy IT, a czas wolny spędzam na oglądaniu głupot na YT (a wcześniej graniu :P )

 

1. Spoko, wiem, czego uczą na grupach anonimowych. Polecam Ci też film "Thanks for sharing"

2. To że to robisz, to nie znaczy, że musisz to robić, chodzi mi o pożeracze.

Co do uczelni to czas da się wykorzystać efektywnie - na zapychaczach i niepotrzebnych do niczego przedmiotach uczysz się tych potrzebnych. W moim przypadku zdaje to egzamin i przy okazji mam więcej wolnego czasu poza uczelnią.

Co do pracy, to wiedz, że jeżeli Ci nie pasuje i chcesz ją zmienić, to wtedy jest to tylko tymczasowym podejściem. Pracować mimo wszystko trzeba, a myślę, że lepiej już być robolem w IT nawet 10 lat i potem znaleźć swoja powołanie, niż być tym robolem do końca życia. Nie sądzisz?

Co do wpisu, to przyprawiło mnie o uśmiech to że bilans na plusie.

Co do drożdżówki, to nie przejmuj się tym tak. Zawsze przecież mogłeś powiedzieć coś w stylu "Nie jestem głodny, już jadłem" albo "Nie mam ochoty, wczoraj zjadłem 2 kilo czekolady :)" Da się odmówić, jeśli chcesz i to tak, że nikt nie pozna Twoich intencji.

Aczkolwiek jedzenie przygotowane na pewno wzmaga Twoją dyscyplinę w diecie! :)

Pozdrawiam, Mad Pharmacist

Link to comment
Share on other sites

Uwaga, dzisiaj (tak dla odmiany) dość pesymistyczny post. Straciłem całkowicie chęć do czegokolwiek. Praca mnie nie satysfakcjonuje, nie wiem co chcę w życiu robić, nie widzę w niczym sensu, jaka jest istota mojego istnienia?

Dobrze, że dołączyłem do społeczności GQ tydzień temu. Gdybym tego nie zrobił, to teraz uciekłbym przed tym egzystencjalnym dołem w kompulsywne i maniakalne granie w gry. Dryfuję sobie po powierzchni i chwilowo się nie zanurzam (a moim celem jest ląd).

Wziąłem dzisiaj dzień zdalny, jednocześnie źle się czułem, ale też z drugiej strony po prostu mi się nie chciało. I właściwie nic z powierzonej mi pracy nie zrobiłem. Wybrałem się jedynie na kolejną sesje terapeutyczną, z której już na pewno zrezygnuję. Nie podoba mi się sposób w jaki TSR jest prowadzony, a przynajmniej przez aktualną terapeutke. Zaleciła odwiedzić mi innego terapuete TSR (bezpłatnie) i stwierdzić czy to kwestia chemii między nami, czy może samego rodzaju terapii. Terapia wywołała u mnie więcej frustracji niż poczucia spokoju.

Już od wczoraj zmagałem się z ochotą na fastfooda i zaplanowałem, że dzisiaj sobie na to pozwolę. Poszedłem na siłownie, dałem z siebie z 65% (mam straszne zakwasy od wtorku), a potem poszedłem się nażreć. Jedyna zaleta tego jest taka, że podobno ten posiłek mieścił się w założeniach kalorycznych mojej diety. 

Po powrocie z siłowni powinienem nadrobić zaległości w pracy, ale po prostu czułem się zmęczony i zasnąłem. Zaspałem przez to na umówioną wizytę u dentysty. czuję się z tego powodu strasznie źle i mam ogromne poczucie winy. Muszę jutro do nich zadzwonić i to wyjaśnić, a dzwonili już do mnie 4 razy.

Wstałem i spaliłem kilka godzin na youtubie, hura.

Chciałbym wprowadzić od następnego dnia ten system pamiętnika - https://www.youtube.com/watch?v=RVTzHfJJmt8. W aktualnej formie nie ma to chyba sensu. Tylko użalam się tutaj nad sobą.

Mój łańcuszek na chains.cc podpowiada, że już od 4 dni jestem wolny od pornografii i coli, a od 5 dni piszę pamiętnik na GQ. Od 6 nie piłem alkoholu ani nie paliłem papierosów. Drugi dzień z rzędu łamie swój 3 dniowy ciąg robienia jedzenia w domu. Od 123 dni nie tykałem narkotyków.

 

Edited by fil
Link to comment
Share on other sites

No i nic z planów. Wracam późno i znowu nie mam siły na nic. Wyszedłem o 7, wróciłem o 15 godzin później. Miałem imprezę firmową, mogłem na nią nie iść. Wypiłem piwo i zjadłem dużą pizzę. Ona na pewno się nie mieści w moim planie dietetycznym, fail :(. Przynajmniej udało mi się powstrzymać ochotę na colę i papierosy. Na imprezie firmowej było też ps4 w miarę używane przez innych, ale powstrzymałem chęć dołączenia do nich.

Takie imprezy nic nie wnoszą w moje życie... nie ma sensu się tam wybierać, strata czasu.

Ciągnie mnie strasznie do PMO, mam ogromną potrzebę kobiety, niczym zwierzak. Nie potrafię zebrać myśli... wypełnię misje z #1000days challenge, włącze chwilę youtube'a i pójdę spać.

 

EDIT: dodaję do chain.cc trening na siłowni. Dzisiaj nie byłem, nie mam sił

Edited by fil
Link to comment
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

Join Our Discord Server!

Connect, discuss, and have fun with fellow members on our official Discord server.

Join Now


×
×
  • Create New...