Jump to content

NEW VIDEO: The EASIEST Way to Stop Gaming

fil

Members
  • Posts

    107
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by fil

  1. Zmotywowałeś mnie w miarę! Jak wyszedłem to na siłownie i odrobiłem właściwie 2 dniowe zaległości. Uf... Obudziłem się dzisiaj z mega dobrym poczuciem humoru. Nie ciążyła już na mnie uczelnia ani praca (nie mam powodów do stresu), jakoś załatwiłem/wyjaśniłem też parę innych spraw, które mnie gdzieś tam podświadomie męczyły. Niestety po powrocie z siłowni czułem się słabo ,pewnie przez brak jedzenia, a dałem sobie niezły wycisk. Miałem plan posprzątać i byłem mega optymistycznie do tego nastawiony. Chciałem to zrobić! Niestety, ale poczułem się bardzo zmęczony i zasnąłem. Po przebudzeniu czułem się już jak kupa... w mieszkaniu syf, więc nie miałem jak przygotować sobie posiłku. Jedzenie, które kupiłem na cały tydzień się zmarnuje. Zjadłem subwaya i binge watch youtuba. Wieczorem wyszedłem ze znajomymi na kręgle, to było miłe wyjście. Skutecznie odmawiałem papierosów i alkoholu, za to poległem przy coli. Jestem z siebie dumny, że udało odpuścić z używkami! Wcześniej nigdy by mi się to nie udało. Wszystko dzięki temu, że myślałem o swoich łańcuskasz na chains.cc (to na serio działa!) Czy dzisiaj zrobiłem krok do przodu? Właściwie to tak. Wycisk na siłownie, deficyt kaloryczny i wyjście ze znajomymi (a dawno nie wychodziłem). Nic imponującego, ale nie czuję się tak źle z dzisiejszymi wyborami ### Edit zapomniałbym o najważniejszym. Miałem ogromną ochotę zagrać dzisiaj. Oglądałem dużo materiałów z city builderów - factorio, city skylines, banished... mam ogromną ochotę je włączyć. Trzyma mnie tylko fakt, że juz 24 dni abstynencji za mną, nie chcę tego psuć. Budowanie, poczucie sensu...brakuje mi tego strasznie. Dobrze, że wyszedłem dzisiaj ze znajomymi, bo sam ze sobą bym nie wytrzymał. Oglądanie materiałów o grach mnie aż tak nie triggeruje jak filmiki z samej gry. Tutaj muszę zdecydować uciąć do samego 0 gameplaye albo poradniki. Oglądanie shatów streamerów albo kanałów o tematyce growej (game theroists lub TVGRYpl) jest po prostu rozrywką, nie powoduję u mnie takiego ciśnienia.
  2. Zupełnie nienauczony poszedłem na sesje. Napisałm co mogłem, na oko zdam na tróje wszystkie przedmioty. Całą noc siedziałem nad szukaniem jakiś kursów programistycznych - zasnąłem o 5, wstałem o 8. Jadłem syf z subawaya, piłem cole i siedziałem na youtubie. Aktualnie robi research a propos książki "finansowy ninja" i szukam opcji, żeby od nowego roku akademickiego zacząć studiować jeszcze jakiś kierunek. Matura niedługo mi się zdeaktualizuje, a można by z moim wynikiem dostać się na jakąś gówno-uczelnie. nie byłem na siłowni i nie ogarnąłem domu. Spałem popołudniu. Czy dzisiaj stałem się lepszym człowiekiem? Nie
  3. 1. There is a quote which pushed me the the same conclusion. Very clever, huh? It makes me to think now how do I contribute to others people life? Am I the one who brings someone down or up? Dropping your 'bad' social circle is good decision but it's easy to get into loniless trap and I have no idea how to avoid it. I can't build meaningful relationsships with valuable people as I always think of myself as the one who brings them down 2. "So if I prevent the first cookie, I prevent all cookies" - Awesome you've realized it! How you can prevent eating just one cookie a day? I've also seen you joined GQ group on chains.cc. Glad to see you there! Congratz on almost 2 weeks gaming-free streak
  4. Seria porażek i błędów. Wstyd mi taki, że w środę nie napisałem. W czwartek to już z lenistwa, a dzisiaj z poczucia winy. ŚRODA Środa nie poszła po myśli. Miało być pięknie, ale wyszło jak zawsze. Pracowałem z domu, ale był to rozgardiasz. Prawie nic profesjonalnie nie ruszyłem do przodu, a dzień później miałem przeprowadzić prezentację w pracy z postępów. Próbowałem w licznych przerwach ogarnąć wyjazd snowboardowy i wciąż nic tutaj nie ruszyło. Wygląda na to, że za późno się za to wziąłem i w lutym już nie wyjadę, Muszę przełożyć swój urlop na marzec. Zmarnowałem też masę czasu na youtubie i z 'zdrowego PMO' raz dziennie wpadłem już w dłuższe sesje, razem 4 tego dnia. Nie umiem tak po prostu dawkować sobie w zdrowy sposób. Albo abstynencja, albo niezdrowa ilość. Udało mi się przygotować tamtego dnia 2 posiłki z 3. Plan był taki, że codziennie przygotowuje 2 dania, które dzielą się na 4 porcje. Dziennie jem 3 porcje, jedna przechodzi na następny dzień. Niestety podszedłem do przygotowywania pierwszego posiłku już z bałaganem w kuchni. To był błąd. Po przygotowaniu posiłku bałagan przekroczył masę krytyczną, że już nie dałem rady sobie przygotować kolejnego posiłku. Z siłowni zrezygnowałem, postanowiłem nadrobić następnego dnia ( w planie miałem tylko 30 minut begania). Ze strachem przed przygotowywaniem się do prezentacji w pracy (chciałem cały wieczór jeszcze na to poświęcić) zacząłem prokrastynować. Wyszedłem do sklepu kupić colę. Wiedziałem, że złamię tym 10 dniową przerwę, ale po prostu traktowałem to jako formę 'terapeutycznej czekolady'. No nic... kupiłem, wypiłem i już hamulce mi się zluzowały... przestało mi zależeć na wszystkim. Zacząłem obżerać się tym co akurat było nadmiarowe w kuchni - suchary i miodem (zostały mi z okresu choroby xD) - ale podejrzewam, że to przekroczyło przewidziane zapotrzebowanie kaloryczne. Kilka godzinny maraton syfu na youtubie i jeszcze jedno wyjście po colę (razem 2l). Syf w mieszkaniu już zaczął przekraczać zdrowy poziom, czuję się w nim źle, nic z tym nie zrobiłem. Tego dnia byłem blisko nawrotu grania. To przez to, że złamałem abstynencje z colą i nawrotem PMO... już byłem słaby psychicznie Czy tamtego dnia zrobiłem krok do przodu w rozwoju samego siebie? Zdecydowanie nie --- Czwartek Wstałem wcześnie rano, o 5, więc była szansa jakoś nadrobić straty z wczoraj - pójść rano na siłownie, albo trochę posprzątać. Postanowiłem jednak po prostu wcześniej pójść do biura i wcześniej skończyć. Szczególnie biorąc pod uwagę, że o 15 miałem umówioną sesję z terapeutą (ta darmowa wizyta na próbę). W pracy zrobiłem co musiałem, niby wyszło okej, ja jestem z siebie bardzo niezadowolony. Przyszła ulga, że mam już to za sobą. Nie zaprząta mi to już głowy. Nie poszedłem na lunch na miasto, ale obżerałem się owocami dostępnymi w pracy... i obżarstwo jest naprawdę odpowiednim słowem Sesje miałem prowadzoną zgodnie z metodyką TSR. Bardzo dużo mówiłem, czułem naturalną więź z terapuetą. Tym razem był to mężczyzna, może to właśnie zbudowało chemię między nami. Jednakże wciąż nie podoba mi się TSR... mógłbym z tym gościem chodzić na piwo i pogadać sobie o różnych sprawach, posłuchać jego poglądów (jest typem ludzi, których 'uwielbiam'. Zainteresowany filozofią, sceptyk, sprawia wrażenie oczytanego). Rezygnuję z jakiejkolwiek formy terapii na chwilę obecną. Jeżeli nie ruszę z życiem do kwietnia to spróbuję klasycznej psychoanalizy. Narazie szkoda mi kasy... TSR nie jest tego warty, a ja nie jestem w tak opłakanym stanie, w jakim byłem parę miesięcy temu. Zdążyłem pójść na siłownie, dałem z siebie 40%... nawet nie wykonałem całego planu treningowego. Ograniczał mnie co prawda czas, bo miałem bardzo krótkie okienko czasowe między powrotem z terapii, a wyjściem na umówioną wizytę u dentysty. Po powrocie przygotowałem sobie posiłek na łatwiznę - odżywka białkowa, tylko po to żeby dobić jakiś minimalne poziomy białka na dzień. Była przepyszna... ciasteczkowy smak zatopiony w mleku. Mógłbym pić codziennie. Jest możliwość, że nawet zmieściłem się w ten dzień w zapotrzebowanie kaloryczne. Wieczór spędziłem u dentysty. Została mi już tylko jedna wizyta i cały plan leczenia mam zakończony! Nareszcie, mega się cieszę z tego powodu. Przez ostatnie 4 miesięce miałem ponad 30 wizyt... Od marca mogę rozpocząć plan ulepszania uzębiania - założenie aparatu ortodotycznego. Może po zdjęciu aparatu zdecyduję się na licówki (?). Po powrocie miałem się uczyć do sesji i znowu ucieczka od tego - kupiłem colę (kolejny litr, razem 3 w tym tygodniu). Puściłem coś na youtubie, ale zasnąłem bardzo szybko. Plus jest taki, że sumarycznie nie oglądałem dłużej niż 30 minut Czy tego dnia stałem się lepszym sobą? Tak. Siłownia, terapia i dentysta. Powoli, ale do przodu. --- Dzisiaj, piątek Chyba potrzebowałem snu, bo spałem ok 10h. Dzień w pracy zleciał szybko. Był to raczej 'organizacyjny' dzień. Mało produktywny, ale firma przechodzi przez spore zmiany... Miałem mega ochotę na kebaba i sobie go sprawiłem na lunch (a nawet przy okazji namówiłem na to połowę biura). Złamałem w ten sposób mój 3 dni ciąg stołowania się w domu. Do końca dnia już raczej nic nie zjem, przynajmniej zmieszczę się w założenia kaloryczne mojej redukcji (takie tam głupotki IIFYM xD). Wróciłem z pracy, miałem się uczyć, bo wieczorem miałem egzamin przez internet na studia, ale zasnąłem. Męczyły mnie koszmary, ale obudziłem się przynajmniej na godziny tego egzaminu. Nic nie umiałem, ale dało się wszystko wygooglować, więc zakończyłem z wynikiem 98%. Żałosna uczelnia. Konformistycznie nic z tym nie robię, ale chyba tylko po to, żeby nie zawieść rodziców i udawać, że dobrze mi idzie i jakoś sobię radzę. Czytałem artykuł http://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/dzieci-z-dobrych-domow-ofiary-ambicji-rodzicow,artykuly,404552,1.html Jest tam ciekawy fragment: Jestem chyba ofiarą takiego systemu. Chciałbym się otwarcie przyznać, że jestem strasznie słabym człowiekiem, wręcz nieudacznikiem, ale nie mam komu. Wyprowadziłem psa, zajęło to ponad godzinę, bo spotkałem się pierwszy raz od wielu miesięcy z okolicznym buldożkiem francuskiem i jego właścicielem. Mój psiak uwielbia się z nim bawić. Spotkałem go wracając ze spaceru, ale postanowiłem się wrócić z nim do parku Bardzo walczyłem z chęcią wzięcia po drodze kanapki z subwaya, ale udało mi się powstrzymać... Mam mechanizm, że jak zjebię jedną rzecz (a zrobiłem to dzisiaj z kebabem) to już sobie odpuszczam na resztę dnia. Przegrałem za to z chcicą na colę. Sumarycznie już 4l w tym tygodniu. Więcej tego nie zrobię... czuję jak mi przelewa się w brzuchu od tej chemii. Obejrzę coś na youtubie i pójdę się uczyć. Mam dwa egzaminy jutro i przespane popołudnie - idealne połączenie, można przy nim zarwać nockę. Piszę dość chaotycznie, ale właściwie tylko dla siebie
  5. @ hycniejszy, bardoz mi miło, że przerbnąłeś przez moj wypociny i odniosłeś się do nich. Trzyma mnie to na powierzchni, ale czuję, że ściągam w dół poziom grupy. Najbardziej mam z tego wyrzuty sumienia Za 12h mam 2, nic się nie uczyłem jeszcze. No nic, pewnie zdam na jakąś niską ocenę i obiecam sobie zmiane od następnego semestru (TM) O kurczę, chyba trafiłeś w samosedno. To Twoje własne obserwacjeprzy przytaczasz kogoś słowa? Chciałbym o tym więcej poczytać (Za)ostre słowa. O tak, tak. To jest dokładnie mój plan. Projekt "odgruzowywanie życia",tak go sobie nazwałem w głowie (a wkrótce nawet i na papierze! :D)
  6. I'm glad you're back! Hope you write at least twice as much today I like your new avatar
  7. @hycniejsy, takie dostawy do domu oferuje teraz dużo sklepów spożywczych- carefour, auchan, tesco i alma za swojego czasu. Ja osobiście skorzystałem z frisco.pl, bo miałem listę zakupów na kilkadziesiąt rzeczy i jako jedyni mają w miarę sprawną stronę internetową, więc dodawanie tego wszystkiego do koszyka na zajęło mi zbyt dużo. Właśnie zerknąłem i zauważyłem, że frisco ma system referencyjny. Działa to tak jak w uberze, czyli ja wysyłam Ci zniżkę i przy okazji sam też ją dostanę. Jeśli podasz mi swój email w prywatnej wiadomości to mogę Ci na niego wysłać takie 'zaproszenie' ze zniżką 20 zł na pierwsze zakupy.
  8. Just checked it out thank you :)! @ hycniejsy, do you also use it ? Great you spread the message about it! I've created today the GameQuitters group on chains.cc. Join me there with your gaming-free chain https://chains.cc/groups/lmai5LEWSUeeOzS
  9. Hey everyone! For few weeks now I track my gaming-free days on https://chains.cc/. For those who are not familiar with it let me give you brief overview. You create multiple habits and visit the website everyday to check-in whether you had sticked to it or not (see screenshot). You can make one or more of your chains public and share inside a group. I think it will be awesome if we have gamequitters group there where we could share with eachother our gaming-free streaks. I've created one and encourage you to join me Here is GQ group -> https://chains.cc/groups/lmai5LEWSUeeOzS
  10. Chciałem odłożyć na ranek napisanie tego wpisu, ale złamał bym tym już dziesięciodniowy ciąg pisania. No nic, mam nadzieję, że nie ucierpni na tym jakość. Mam wrażenie, że dużo się dzisiaj działo. Wstałem o 5 i już o 6 zdążyłem być w pracy. Nie byłem tam leniwy, byłem 'ok' łamane na 'słabo', ale chyba póki co więcej ode mnie nie wymagają. Okres przejściowy. Łapię się na tym, że zaglądam tutaj co jakiś czas i sprawdzam czy ktoś odpisał na moje posty. Rodzi się we mnie forma uzależnienia społecznego od ludzi tutaj. Mam nadzieję, że to jedno z tych pozytywnych uzależnien, które próbują zastąpić granie. Lubię te community, dobrze się tu czuję. Pierwszy raz rozmawiam o sobie od zawsze - nawet ze samym sobą. Jest to spory progress. Dzięki @hycniejszy za wsparcie i zachęcanie! Spodobały mi się dzisiejsze posty w pamiętniku, wyżej wymieniego, @hycniejszego. Wspominał o uczuciu nostalgii do grania i kojenia tego oglądaniem streamów/youtuba. Mam z tym podobny problem, ale póki co nie traktuje tego jako problem. Jak tylko granie samo w sobie przestanie być problemem to pozbędę się nawyku youtuba, który uważam za mniej szkodliwy dla mnie i wydaje się być łatwiejszy do poskromienia. Jestem trochę dumny z takiego podejścia, bo w końcu udaję mi się być zadowolonym ze stanu 'jest okej'. Dotychczasz byłbym zły, że tak naprawdę w ogóle nie robię postępu w detoxie od gier, skoro spędzam czas oglądając je na YT. Robię krok do przodu, to jest najważniejsze. @hycniejszy wspomniał też o swoich planach na przerwe między semstralną. Ja sporo o niej myślę. Wziąłem 3 tygodniowy urlop. Powinienem wtedy zażegnać wszystkie swoje zmartwienia - skończy się semestr, z pracą nie będę czuć, że z czymkolwiek zalegam, bo nastąpi "reset". No i snuję sobie plany co do 'perfekcyjnego startu'. Zacznę na nowo i będę idealnym ja. Wiem, że tak się nie stanie, bo nie uwzględniam w swoich planach porażek. Nie dając sobie żadnego polu do upadku ciąglę chodzę w kółko i nie robię postępów w życiu. Powoli zaczynam to dostrzegać i pozwalam sobie na 'porażki'. Wliczam je jako normalny proces rozwoju, tak jak normalnym jest wliczanie bugów w procesie developmentu produktu. W ogóle coraz bardziej podoba mi się podchodzenie do swojego życia za pomocą metodyk do zarządzania projektami informatycznymi. Mam ogromną chęć jak najszybciej przebrnąć przez teorię GTD i wprowadzić ją w swoje życie. Dzisiaj jednakże ciężko było ze zrealizowaniem czegokolwiek. Czas jakby przelatywał mi między palcami. Muszę się wziąć za tracking swojego czasu. Chcę to zrobić jeszcze przed wprowadzaniem GTD. Pomoże mi to lepiej zorientować się co idzie nie tak. Już mam nawet plan jak to zrobić. Combo programu RescueTime z Toggle przez komórkę. RescueTime będzie śledzić całą moją aktywność komputerową (czyli ~75% mojego dnia), a togglować będę resztę (np. spacer z psem, siłownia, sprzątanie). Muszę znaleźć i skupić się na najbardziej przeszkadzającej mi rzeczy. Jakby trzeźwo spojrzeć na mój dzień to nie wiem co się stało. Skończyłem pracę o 14:00, czyli ok. 14:30 byłem w domu. 15 minut na spacer z psem, następnie siłownia do 16:00. Powrót i prysznic to kolejne 45 minut. Tutaj powinienem zacząć sprzątać lub uczyć się do sesji, ale nagle wchłonęło mnie przygotowywanie się do wyjazdu feriowego (kocham snowboard <3). Minęła nagle godzina i chwilę przed 18:00 zjawił się Pan z moimi zakupami spożywczymi na cały tydzień. Miałem nadzieję, że będzie już w poniedziałek, ale spóźniłem się z zamówieniem o 10 minut w niedzielną noc. Już chyba tylko w ten sposób będe zamawiać jedzenie. Jest to niezwykle wygodne, tanie i przyjemne. Tydzień temu kompletnie dałem klapy z przygotowywaniem sobię posiłków w domu, bo nie potrafiłem zrobić zakupów w fizycznym sklepie... Strasznie mnie męczy szukanie produktu, wymaga to dopytywanie się obsługi gdzie co jest i czy w ogóle jest. Zwykle obsługa nie jest miła. Boję się do nich zagadywać i boję się, że wyjdę na głupka. No nic, zostają mi zakupy przez internet. Mam rozpisane posiłki na ten tydzień, więc pozostaje tylko gotować i organizować sobie przestrzeń w kuchni. Od razu po rozpakowaniu zakupów rzuciłem się do gotowania swoich dwóch posiłków (diete mam rozpisaną na 3). Pierwsze dwa posiłki to są dwie porcje jednego dania. Niesamowite jak bardzo 'zdrowa żywność' jest objętościowo większa od 'niezdrowego żarcia'. Dużą kanapkę z subwaya zjadam bez problemu, ale wcisnąć w siebie całe dwa talerze równoważności kalorycznej takiego suba to już mordęga. o 18:50 skończyłem gotowanie i jedzenie. Nie zdążyłem sobie przygotować ostatniego posiłku, bo już musiałem wychodzić. U znajomej, u której się spotkaliśmy, zostałem poczęstowany pączkiem z czekoladą. Chyba się zmieściło w moje zapotrzebowanie kaloryczne. Wybaczam sobie ten odskok Miałem na 19:00 (spóźniłem się) zajęcia z improwizacji teatralnej. Nie srawia mi to przyjemności od kilkunastu miesięcy, ale chodzę, bo to była jedyna aktywność, poza graniem, jaką miałem. Dzisiaj mieliśmy po raz pierwszy zajęcia z prywatnym trenerem (opłaciliśmy go i zatrudniliśmy na 4 próby). Spełnia rolę naszego coacha. Niesamowita kobieta, zaraża energią, której zdecydowanie brakowało naszej grupie (a gramy razem ok ~2 lata). Prawie poczułem to samo, co czułem na samym początku przygody z improwizacją - nieskazitelną zabawę. Zero stresu, oceniania i zmartwienia. Niestety, ale długo mnie taki stan nie trzymał, bo wciąż czuję, że robię dużo rzeczy źle. Prawda jest taka, że jeśli improwizator ma nieciekawe życie, to gra nieciekawe scenki. Uważam, że przez ostatnie kilka miesięcy całkowicie marnowałem sobie życie i całkowicie nic nie robiłem. Czuję się po prostu głupi i źle mi ze samym sobą. Ale dzisiaj i tak było lepiej niż ostatnio. Jestem dobrej myśli i czuję, że w tej strefie zmierzam w dobrym kierunku. Skończyliśmy o 23:20 i 10 minut później byłem już w domu. Wyprowadziłem psa i zadzwoniłem do znajomej z pracy trochę pośmieszkować. Chciałem już iść spać, ale stwierdziłem, że MUSZĘ napisać ten wpis w pamiętniku i postrać się trochę bardziej niż ostatnimi razy. Widzę, że @hycniejszy faktycznie czyta te wpisy i jest mi głupio, że trochę się do nich nie przykładałem ostatnio. Mam wyrzuty sumienia, że wciąż nic nie ruszyłem co do sesji. Jutro pracuję zdalnie z domu, może uda mi się przy okazji ogarnąć mieszkanie i przygotować trochę posiłków na zapas. Żałuję, że tak szybko zleciał mi czas dzisiaj. I teraz postaram się wprowadzić nowy, stały punkt swojego pamiętnika: Czy uważam, że dzisiaj zrobiłem krok do przodu we własnym rozwoju? Tak. Zasługa siłowni (nieźle się zmęczyłem), przygotowanie i zjedzenie własnego posiłku, zakupy na cały tydzień i słuchanie podcastu Cortex, w którym mówili o istocie trackowania czasu w swoim życiu. 1. Nie wiem czy faktycznie chcę wstrzymywać się od PMO. Narazie jestem aspołecznym zjebem, jest we mnie naturalna męska potrzeba, dlaczego jej nie zaspokoić? Nie zaspakajanie jej to więzenie dla własnego siebie... po co mam sobie rzucać kłody pod nogi, skoro i tak mam wystraczająco innych (ważniejszych!) wyzwań przed sobą. Nie widzę w tym aktualnie sensu. Napisałeś też w poprzedniej odpowiedzi: Na razie jestem na etapie budowania dobrej, zdrowej relacji ze samym sobą. Uważam, że nie ma sensu pakować się w żadne relacje z innymi ludźmi, jeśli nie potrafię zbudować jej ze samym sobą. To się kończy tym, że wdaję się w toksyczne znajomości gdzie obaj dla siebie jesteśmy wampirami enegetycznymi. Nawet dobrze, że nie wziąłem. Uganiałbym się za nią jak pies, bo nie mam aktualnie żadnego poczucia własnej wartości.
  11. I also track 'being-free' days! Once I started doing it became much harder to relapse just because of breaking streak. I use https://chains.cc/ to track all my streaks (my longest one is 127 days now). Let me know if you've created your own chains, if yes then we could create a group and see eachothers progress
  12. fil

    My Journal

    Cam recorded video about doing something 'for the last time' - https://www.youtube.com/watch?v=Uu1cYY6JRPQ . Don't worry so much as long as you Win Big and Loose Small. 2 days of moving backwards won't destroy 2 months of moving forward. Hope you get back on the right track quickly!
  13. Złamałem ciąg abstynencji PMO i zaczynam wariować na tym punkcie. za na gnóóój. I znowu pisze późnym wieczorem post i znów nie mam chęci przelewać tu zbyt wiele. W pracy przesiedziałem sporo czasu czytając o omnifocus i fantasticalu i o tym jak mozna trackować czas w swoim życiu. Chyba wezmę się porządnie za obsługę rescuetime (dzisiaj miałem to zrobić). Udalo mi się wykonać zakupy spożywcze na cały tydzień, jutro przyjadą, więc postaram się jeść cały tydzień posiłki własnoręcznie robione. Dzisiaj jadłem słoik z domu i subwaya. Przynajmniej byłem na siłowni i wciąż stronie od używek. Coraz mniej czasu spędzam na prokrastynacji. Powoli ale do przodu Mam sesje w tym tygodniu.. powininem się uczyć. Idę spać
  14. Spoko, ja też mu odmówiłem przy pierwszej edycji, bo to jest jakaś anomalia, żeby za trzymiesięczne szkolenie brać 500 dolarów! Dużo lepiej na tym wyjdziesz kupując w tej cenie dajmy na to ok. 50 książek rozwojowych (zakładam że każda kosztuje średnio 40 złotych, a czasem może kosztować mniej!) i miesiąc po miesiącu, każdą dogłębnie wdrożysz w swoje życie! Pozdrawiam, Mad Pharmacist Dokładnie tej samej kalkulacji użyłem w swojej głowie. Warto zaznaczyć, że nie uważam inicjatywy za "oszustwo" albo coś, co by mnie w ogóle nie rozwinęło, ale po prostu nie jest to na kieszeń polaka.
  15. Piszę tylko po to, żeby zachować ciągłąść pamiętnika. Znowu wróciłem po 22 do domu, po długiej podróży z domu. Czytałem trochę więcej GTD, rozmawiałem z rodziną, poznałem bardzo miłą osobę w pociągu, ale nie zapytałem o numer telefonu (a szkoda...). Chciałbym złożyć dzisiaj zamówienie na artykuły spożywcze, żeby mieć z czego robić posiłki na cały tydzień. To mój gol - dobrze się odżywiać w tym tygodniu. Rozmawiałem z Camem o dołączeniu do Beyond, ale raczej nie wezmę udziału
  16. Rano udało mi się nadrobić wczorajsze zaległości z siłowni. Nie dałem 100% z siebie, ale to przez ograniczenia czasowe. Kiepsko zorganizowałem czas i ledwo zdażyłem na pociąg. Dzisiaj wróciłem do rodzinnego domu na weekend. Lubię swój dom, kocham rodzinę, ale nie do końca z nimi rozmawiać. Mało o mnie wiedzą, ja nie chcę im powiedzieć więcej, więc rozmowy są męczące (jestem świadomy, że to głównie z mojej winy). W pokoju mam pełno czekolady, trudno się powstrzymać przez niezjedzeniem kawałka albo dwóch... Rano przerwałem ciąg abstynencji od PMO, ale nie czuję się z tym źle. Było to całkiem miłe i szybkie doświadczenie po kilkudniowej przerwie. A może abstynencja od PMO nie ma sensu, dopóki nie jest się na etapie 'wychodzenia do ludzi'? Sam nie wiem... Jem to co w domu, ale chyba mieszcze się w plan dietetyczny. Jutro będę musiał nadrobić jakimś dłuższym aerobem. Zacząłem czytać książkę GTD. Zaczynam też powoli załatwiać biężące sprawy życiowe - a to trzeba gdzieś zadzwonić, a to napisać, a to sprawdzić - robię to teraz na bieżąco, nie odkładam na ostatnią chwilę. Gorzej już z 'grubszymi' rzeczami...tutaj wciąż sporo prokrastynacji. Ogółem to fajnie jest, czuję się bardzo podniesiony na duchu. Nie idzie mi super, ale jakoś idzie! Bardzo się ciesze. Od jutra na pewno wprowadzę nowy ststem pamiętnika. Ludzie bardzo lubią mojego psa. Uśmiechają się do niego i przez to omyłkowo czasem i do mnie. Śmiesznie jest Muszę przestać pisać pamiętnik tak późną porą. Robi się z tego śmietnik mojego umysłu
  17. No i nic z planów. Wracam późno i znowu nie mam siły na nic. Wyszedłem o 7, wróciłem o 15 godzin później. Miałem imprezę firmową, mogłem na nią nie iść. Wypiłem piwo i zjadłem dużą pizzę. Ona na pewno się nie mieści w moim planie dietetycznym, fail . Przynajmniej udało mi się powstrzymać ochotę na colę i papierosy. Na imprezie firmowej było też ps4 w miarę używane przez innych, ale powstrzymałem chęć dołączenia do nich. Takie imprezy nic nie wnoszą w moje życie... nie ma sensu się tam wybierać, strata czasu. Ciągnie mnie strasznie do PMO, mam ogromną potrzebę kobiety, niczym zwierzak. Nie potrafię zebrać myśli... wypełnię misje z #1000days challenge, włącze chwilę youtube'a i pójdę spać. EDIT: dodaję do chain.cc trening na siłowni. Dzisiaj nie byłem, nie mam sił
  18. I'm going through exactly the same stage right now. I think we need this month or maybe more to just wind down our brain from extremely high stimula which comes with gaming. I would compare it to 'physical' dependency which just can not be skipped, like in drugs abstinence. You're capable of going cold turkey on gaming and that IS a great thing! As you can see in other journals it's not that easy for everyone. Congratz on your abstinence and not giving up. Keep doing good work P.S. I'm just curious - what have you done with your steam account?
  19. Uwaga, dzisiaj (tak dla odmiany) dość pesymistyczny post. Straciłem całkowicie chęć do czegokolwiek. Praca mnie nie satysfakcjonuje, nie wiem co chcę w życiu robić, nie widzę w niczym sensu, jaka jest istota mojego istnienia? Dobrze, że dołączyłem do społeczności GQ tydzień temu. Gdybym tego nie zrobił, to teraz uciekłbym przed tym egzystencjalnym dołem w kompulsywne i maniakalne granie w gry. Dryfuję sobie po powierzchni i chwilowo się nie zanurzam (a moim celem jest ląd). Wziąłem dzisiaj dzień zdalny, jednocześnie źle się czułem, ale też z drugiej strony po prostu mi się nie chciało. I właściwie nic z powierzonej mi pracy nie zrobiłem. Wybrałem się jedynie na kolejną sesje terapeutyczną, z której już na pewno zrezygnuję. Nie podoba mi się sposób w jaki TSR jest prowadzony, a przynajmniej przez aktualną terapeutke. Zaleciła odwiedzić mi innego terapuete TSR (bezpłatnie) i stwierdzić czy to kwestia chemii między nami, czy może samego rodzaju terapii. Terapia wywołała u mnie więcej frustracji niż poczucia spokoju. Już od wczoraj zmagałem się z ochotą na fastfooda i zaplanowałem, że dzisiaj sobie na to pozwolę. Poszedłem na siłownie, dałem z siebie z 65% (mam straszne zakwasy od wtorku), a potem poszedłem się nażreć. Jedyna zaleta tego jest taka, że podobno ten posiłek mieścił się w założeniach kalorycznych mojej diety. Po powrocie z siłowni powinienem nadrobić zaległości w pracy, ale po prostu czułem się zmęczony i zasnąłem. Zaspałem przez to na umówioną wizytę u dentysty. czuję się z tego powodu strasznie źle i mam ogromne poczucie winy. Muszę jutro do nich zadzwonić i to wyjaśnić, a dzwonili już do mnie 4 razy. Wstałem i spaliłem kilka godzin na youtubie, hura. Chciałbym wprowadzić od następnego dnia ten system pamiętnika - https://www.youtube.com/watch?v=RVTzHfJJmt8. W aktualnej formie nie ma to chyba sensu. Tylko użalam się tutaj nad sobą. Mój łańcuszek na chains.cc podpowiada, że już od 4 dni jestem wolny od pornografii i coli, a od 5 dni piszę pamiętnik na GQ. Od 6 nie piłem alkoholu ani nie paliłem papierosów. Drugi dzień z rzędu łamie swój 3 dniowy ciąg robienia jedzenia w domu. Od 123 dni nie tykałem narkotyków.
  20. Funniest thing I've read in a while. @Mhyrion, just keep in mind most people love rollercoasters! Suprisginly, you're not alone with your rollercoaster costume - https://www.youtube.com/watch?v=xLnziYLckk4
  21. 1. Tego uczą na grupach anonimowych, żeby nie myśleć o swojej abstynencji w sposób "Do końca życia nie będę pił", tylko na "Dzisiaj nie wypiję". Tyczy się tak samo dowolnych innych uzależnień. Podoba mi się to podejście. 2. Ale ja właśnie robię wszystkie z tych 3! Marnuję czas na uczelni (nie wykorzystuje go efektywnie), jestem robolem dla jakiejś firmy IT, a czas wolny spędzam na oglądaniu głupot na YT (a wcześniej graniu ) A teraz wpis z dzisiaj: Nie mam ochoty jakoś za bardzo pisać, bo wróciłem do domu po 14 godzinach nieobecności. Nie czuję się fizycznie zmęczony, ale po prostu nie mam ochoty już nic robić. Rano dostałem wiadomość od @hycniejsy, który zaprosił mnie do jego 1000 days challenge. Będzie moim 'wsparciem', a ja będę wspierał @Piotra. Bardzo mi miło, że zostałem zaproszony do grona. Co do moich postanowień to już od rana zapowiadało się, że będzie kiepsko. Po przespaniu 15 godzin (od dnia poprzedniego do 8 następnego) oczywiście nie miałem przygotowanych posiłków, więc ochota na jedzenie na mieście wzrosła. W biurze powitała mnie znajoma, która tak po prostu kupiła mi drożdżówkę. Nie potrafiłem jej odmówić, z dwóch powodów. Jeden: po prostu jestem słaby psychicznie, nie mam swojego zdania, zero asertywności. A dwa: Odmowa wiązałaby się z niejawnych oświadczeniem, że "odchudzam się". Mam ogromną barierę przed mówieniem komukolwiek o swoich dowolnych postanowieniach, a szczególnie już tymi związanymi z jedzeniem/fitness. Nienawidzę głupich uwag (złośliwości?) nawiązujących do moich postanowień. Strach przed nimi pewnie wyniosłem z domu. Domyślam się, że gdzieś podświadomie działa też mechanizm obawy przed porażką. Jeśli o postanowieniu wiem tylko ja, to tylko ze sobą będę się musiał zmierzyć w przypadku porażki. Po takim starcie dnia już powoli sobie mentalnie odpuszczałem z innymi postanowieniami. Skoro złamałem jedno, to złamie i inne. Całe szczęście jakoś przetrwałem i skończyło się tym, że złamałem tylko postanowienie jedzenia posiłków domowych. Na lunch poszedłem ze znajomymi do okolicznej knajpy i innych posiłków tego dnia już nie konsumowałem (mimo, że miałem ogromną ochotę na fastfooda...). Udało mi się zachować abstynencję od PMO, piłem tylko wodę (żadnej Coli ani podobnych), byłem na siłowni, napisałem ten post, nie grałem i nie zażyłem żadnych używek. Chyba bilans dnia jest na plusie. Jeśli chodzi o pracę to straciłem jakikolwiek zapał i motywację do wykonywania jej. Myślę nad jej zmianą, ale wiem, że to problem leży we mnie, a nie w miejscu pracy. Właściwie to aktualnie podczas godzin pracy jestem całkowicie nieproduktywny. Czuję się z tym bardzo winny.
  22. Spałem 7h, ale byłem ekstremalnie zmęczony w pracy. Nic konstruktywnego, poza drzemką po lunchu, nie zrobiłem. Po powrocie z pracy po prostu leże i śpię. Taki stan zmęczenia powoduje u mnie ogromną chęć na złamanie wszystkich postanowień. Ale póki co się trzymam. Nawet rano byłem na siłowni, a po niej przygotowałem sobie posiłki na cały dzień.
  23. finger crossed! Hope you'll do your best
  24. Nie przespałem ani minuty od niedzieli i wciąż nie czuję się zmęczony. Nie mam pojęcia co się dzieję z moim ciałem. Może w końcu czas się skupić na pozytywach, a dzisiaj ich trochę mam. Udało mi się spełnić wszystkie założenia z łańcuszków: Nie paliłem papierosów, nie piłem coli, brak PMO, brak grania, brak używek, ekstra! Nawet przygotowałem sobie posiłki w domu na cały dzień i trzymałem się rozpisanych celów kalorycznych. Mimo braku snu od ponad doby poszedłem na siłownie i wykonałem cały zaplanowany zestaw ćwiczeń. Na siłowni nie byłem z siebie zadowolony, ale teraz, parę godzin później, czuję ból w mięśniach, więc chyba dałem z siebie wystarczająco dużo. Wieczór spędziłem w monarze, na spotkaniu anonimowych narkomanów. Nie ciągnie mnie już do narkotyków, ale chodzenie tam ułatwia proces abstynencji. Jestem tam raz za 6-7 tygodni. Dzisiaj odebrałem 'odznakę' za 3 miesiące czystości (a mam już 4 tak na prawdę!). Słuchanie historii osób, które niszczą/niszczyły sobie życie dragami to bardzo silnie emocjonalna sytuacja. Leciały mi łzy kiedy słuchałem innych. Ja sam nic nie mówię na spotkaniach. Pomaga mi sam fakt bycie we wspólnocie... czuję się w miarę samotny tak na codzień. Nie potrafię składać zdań, już trochę kręci mi się w głowie ale wciąż nie czuję zmęczenia... kończę
  25. Nie mam ochoty tu pisać, bo na prawdę nie ma o czym. Nic się u mnie nie dzieję i czuję, że się nie przykładam. Ale gdybym dzisiaj nie napisał tego wpisu, to już pewnie totalnie bym sobie odpuścił pisanie tego pamiętnika Sobotę spędziłem na uczelni i obijając się w domu. Nic nie zrobiłem z rzeczy, które by mnie posunęły dalej w postanowieniach. W niedzielę (dzisiaj) z dobrych rzeczy: * wyszedłem pograć w squasha ze znajomym * zrobiłem zakupy spożywcze na parę dni. Może w końcu przestanę się odżywiać na mieście (nie przygotowałem sobie żadnego posiłku w domu od miesięcy... mam tutaj wyrzuty sumienia głównie z powodów ekonomicznych) * uzupełniłem swój profil na stronie, gdzie mam rozpisaną dietę i plan treningowy. To kroczek bliżej do wzięcia się za siebie. * oglądałem wystąpienia Sandi Metz z różnych konferencji. Dodaje mi to kopa motywacji, póki co jeszcze nie wykorzystanej. Mam ochotę coś zakodzić dla własnej przyjemności * jakimś sposobem wciąż jestem gaming-free Z tych złych rzeczy: piłem colę, jadłem fastfood i pornografia. Założyłem sobie konto na https://chains.cc/. Służy do budowania "łańcuchów" nawyków. Stworzyłem sobie 6 łańcuchów, które jutro uzupełnię po raz pierwszy. Wsród nich jest: 1. Jedzenie w domu (koniec z jedzeniem na mieście) 2. Brak papierosów (tylko w pracy... presja otoczenia) 3. PMO free (nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzę...) 4. Gaming-free (jakoś idzie, już chyba 10 dni jestem czysty) 5. Alcohol-free (nie wiem czy to ma sens, bo nie mam problemów z nałogowym piciem. Odmawianie sobie dla samego faktu domawiania może mnie trochę odizolować społecznie...a i tak jestem już dosyć odizolowany) 6. Drugs-free (jestem czysty od narkotyków od dokładnie 4 miesięcy. Nie zapowiada się żebym złamał ciąg, ale fajnie mieć jakiegoś pozytywnego pewniaka wśród łańcuchów ) Edit: Dopiłem właśnie butelkę coli, więc dodam jeszcze łańcuszek abstynencji od tego diabelskiego napoju
×
×
  • Create New...